Dla mnie tak na dobrą sprawę spotkanie rozpoczęło się już w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, kiedy pełna energii i radości przyjechałam do Wrocławia, aby pomóc w ostatnich szlifach do spotkania. Już 27 grudnia wzięliśmy się do konkretnej pracy. Rano teoria co i jak, a po południu przygotowanie miejsc pracy
Moim zadaniem był "udział w kosztach" (zbieranie "wpisowego" na spotkanie od pielgrzymów - przyp. red.) Przyjęcie miało trwać zasadniczo do 12, jednak praktyka pokazała coś całkiem innego. Okazało się, że przyjęcie będzie trwało dłużej, ale nie narzekałam. To był prawdziwy test wytrwałości. Drugim moim zadaniem było pilnowanie ciszy w Kościele Ciszy (Kościół Bożego Ciała).
Wolontariat podczas ESM we Wrocławiu pokazał mi, że przygotowanie takiego wydarzenia to spore wyzwanie. Nie można tego zostawić na przysłowiową "ostatnią chwilę". Oprócz wolontariatu brałam także udział w programie parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Pocieszenia ojców redemptorystów, w której gościłam oraz w warsztacie (tzw. "workshopie") z udziałem abp. Wojciecha Polaka, prymasa Polski oraz br. Aloisa.
W Sylwestra bawiliśmy się na Festiwalu Narodów. Każdy kraj zaprezentował coś ze swojej kultury. "Wszystko co dobre, szybko się kończy" - ta stara maksyma musiała się sprawdzić także w przypadku Europejskiego Spotkania we Wrocławiu. Jednak doświadczenia jakie zdobyłam w tym czasie będą owocować. Chwała Panu za ten błogosławiony i piękny czas.