ESM Wrocław. W gościnie u pani Haliny

Pani Halina, mieszkanka Stabłowic, jest wieloletnią nauczycielką - od kilku lat na emeryturze. Na co dzień dbająca o dom, uśmiechnięta, zajmująca się kochanymi wnukami Babcia, kocha hobbystycznie malować i aktywnie spędzać czas. Oto jej wspomnienie z Europejskiego Spotkania Młodych we Wrocławiu.

2020-01-18

Kilka lat temu, podczas poprzedniego spotkania Taizé, mieszkając jeszcze na Nowym Dworze, bardzo czynnie zaangażowałam się w przygotowania i chciałam przyjąć pielgrzymów pod swój dach, ale niestety nie udało się, ponieważ znaleźli już nocleg u innych ludzi.

Podobało mi się przyjęcie młodzieży podczas Światowych Dni Młodzieży z Włoch, na Stabłowicach i pomyślałam sobie: „mam miejsce, mam warunki i chciałabym z kimś pobyć, a młodość zawsze wprowadza fajne klimaty, więc na pewno się pośmiejemy! My z mężem mamy czas, bo jesteśmy emerytami, więc możemy się poświęcić”.

Ponadto dwadzieścia lat temu moja córka brała udział w takim spotkaniu młodych ludzi. Byłam wtedy zachwycona gościnnością, pięknymi wrażeniami, poczułam się więc w obowiązku, by się odwdzięczyć innym. Dlaczego ja mam nie pomóc ludziom, którzy tu przyjeżdżają?

Nie wiedziałam kogo spotkam, miałam swoje obawy, ale nie słuchałam nikogo (niektórzy odradzali, mówili, że to niebezpieczne). Ja wierzyłam, że to będzie ktoś dobry, wierzyłam w dobro ludzi oraz w to, że dobro zawsze wraca.

Dowiedziałam się również, że moja koleżanka będzie przyjmować pielgrzymów, więc wspierałyśmy się nawzajem. Wzięłam sobie to całe wydarzenie do serca, potraktowałam je poważnie. Nie myślałam, że mają to być dwa metry na podłodze [o które prosili organizatorzy – przyp. red.]. Przygotowałam dziewczynom miejsce na łóżkach. Bardzo to przeżywałam, bo taka jestem – jak przeżywam, to całą sobą; pocę się, nie mogę spać. Tak było pierwszej nocy, ale bardzo szybko się przyzwyczaiłam, rano robiłam dziewczynom śniadania.

Przyjęłam cztery dziewczyny z Moskwy. Były to: Viktoria, Ksenia, Sonia i Olga. Naszym pierwszym wspólnym wydarzeniem było pójście na Mszę św. do naszego kościoła. Musieliśmy iść na piechotę, bo do auta byśmy się przecież w sześć osób nie zmieścili! (śmiech) Zajęliśmy idealnie całą ławkę, było wesoło.

Dziewczyny były bardzo honorowe i pilnujące programu. W każdym wydarzeniu uczestniczyły, a do domu nigdy się nie spóźniły, przychodziły za pięć, albo za dziesięć dziesiąta każdego wieczoru. Z wielką chęcią je zawsze nakarmiłam. Dogadałyśmy się – proszę sobie wyobrazić, że po czterdziestu ośmiu latach przypomniałam sobie język rosyjski, wcześniej nie mając z nim styczności! Śpiewałyśmy wspólnie rosyjskie piosenki, było naprawdę bardzo wesoło.

Rozmawiałyśmy – o pobycie w Taizé, wymieniałyśmy się wieloma ciekawymi informacjami, poznawałyśmy się. Były bardzo otwarte – tak jak ja.

Nowy rok powitaliśmy o 22.00 – według czasu panującego w Rosji, z trzech powodów: pierwszy to taki, że właśnie w Rosji zaczynał się wtedy Nowy Rok; drugi: dziewczyny o północy miały być już na festiwalu narodów, a wcześniej na modlitwie o pokój, a trzeci powód, to taki, że mój mąż nigdy nie czeka na rozpoczęcie Nowego Roku, bo już śpi (śmiech), a tak, to mógł razem z nami chwilę poświętować! Dziewczyny były zachwycone zabawą podczas Festiwalu Narodów w naszej parafii!

1 stycznia razem zjedliśmy śniadanie i znów poszliśmy do kościoła zająć całą ławkę! (śmiech)

Specjalnie wcześniej gotowałam obiad, aby jak przychodzą, móc spędzić z nimi cały ten możliwy czas. Mój mąż był zachwycony, przyznał mi rację, że dobrze zrobiłam, przyjmując dziewczyny – a jak on tak mówi, to znaczy, że naprawdę był zadowolony!

Dziewczyny założyły mi aplikację What's app! Na jednym telefonie się nie udało, to na drugim! Stworzyłyśmy sobie wspólną grupę, gdzie wysyłamy sobie teraz filmiki, zdjęcia, pozdrowienia. Tam też poinformowały mnie, że już dojechały do domu.

Podczas tego ostatniego obiadu pomagały mi wszystko przygotować, obierały warzywa, taka więź się między nami zrodziła, było wiele radości i śmiechu.

Dałam im w prezencie bransoletki – były bardzo ucieszone, a one obdarowały mnie słodyczami, kartką z życzeniami napisaną po polsku. Opowiadały, że wspólnymi siłami oraz z pomocą internetu udało się napisać tak piękne życzenia, bardzo się wzruszyłam…

Było nam bardzo smutno jak wyjeżdżały i jak wyjechały, dom bardzo opustoszał. Byłam im niezmiernie wdzięczna za to co wniosły do domu i do mojego serca.

Co mi to dało? Było wesoło! Czułam, że byłam potrzebna, że muszę coś zrobić! Byłam niezwykle zadowolona, że udało mi się nawiązać kontakt z ludźmi nie będącymi katolikami, tylko wyznania prawosławnego i normalnie rozmawiać, poznawać się i miło spędzić czas.

Jak tylko będę zdrowa, to zawsze chcę kogoś przyjmować! Mówię Wam, dobro zawsze wraca, dlatego warto okazywać je innym, po prostu każdemu!

Podziwiam wszystkich młodych ludzi, za zaangażowanie, za czas poświęcony, by organizacyjnie to rozplanować, za to, że na każde pytanie dostałam odpowiedź, za wsparcie!

Najśmieszniejsza sytuacja?

Zrobiłam na obiad kaczkę do jedzenia, ależ było śmiechu, nie wyobrażały sobie jak można zjeść kaczkę! "Liguszka?!" Kilka razy pytały, czy dobrze usłyszały. Po obiedzie, by spróbować przyszedł także ich kolega (śmiech).

 

 

Świadectwa

Sklep Gościa poleca

Najnowsze

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Wrocław

28.12.2019 - 1.01.2020