Dzieliło nas wiele, ale doświadczaliśmy jedności...
Kiedy dowiedzieliśmy się, ze tym razem spotkanie odbędzie się we Wrocławiu, z mężem i najmłodszym synem zgłosiliśmy się, żeby przyjąć pielgrzymów. Mieszkało u nas młode małżeństwo ze Lwowa - Oksana i Andrzej - wspomina Europejskie Spotkanie Młodych Monika.
2020-01-08
Taizé to dla mnie piękne wspomnienie młodości. Najpierw Londyn w 1986 roku, a potem wioska Taizé w 1989. Co zapadło mi tak głęboko w sercu, że potem na początku XXI wieku, już z mężem i dziećmi, wracałam tam trzykrotnie? W Taizé ładuje się akumulatory. Na modlitwie w kościele, we wspólnocie z ludźmi. No i te kanony, piękne i cudownie proste, śpiewane bez pośpiechu, to chyba one zatrzymują czas modlitwy i sprawiają, że nie chce się wychodzić z kościoła.
Kiedy dowiedzieliśmy się, ze tym razem spotkanie odbędzie się we Wrocławiu, z mężem i najmłodszym synem zgłosiliśmy się, żeby przyjąć pielgrzymów. Mieszkało u nas młode małżeństwo ze Lwowa - Oksana i Andrzej. Rozmawialiśmy trochę po angielsku, trochę po rosyjsku, mieliśmy intencję przyjąć ich jak braci, jak kogoś bliskiego. Towarzyszyliśmy im w wieczornych modlitwach, słuchaliśmy ich doświadczenia, sami dzieliliśmy się swoim.
Dzieliło nas wiele, ale doświadczyliśmy jedności Kościoła, niewidzialnej bliskości z powodu Jezusa. Daliśmy trochę siebie, swojego czasu, wygody. To dla nas na co dzień najtrudniejsze. Mimo to, że spaliśmy w tym czasie krótko (rozmowy do późna), jesteśmy wdzięczni Bogu za ten dobry czas. Teraz zastanawiamy się czy bracia z Taizé mają nadal u siebie miejsce dla seniorów...